Przeczytałam książkę, obejrzałam film i niestety muszę powiedzieć, że w ramach zainteresowania to było ciekawe doświadczenie. I tylko tyle.
Kolejny film z cyklu: południowcy cierpią na kompleks Faulknera. Historia opowiedziana z punktu widzenia młodej wykształconej białej kobiety. Historia dość istotnego wątku w historii Stanów Zjednoczonych – rasizmu.
Zarzut numer jeden, którego Amerykanie do dziś nie potrafią zrozumieć: zarzut Wuja Toma. Czyli schemat: biedni czarni, źli biali i dobrzy biali.
Na forum iemdeba przeczytałam bardzo trafny komentarz świetnie ilustrujący ten film: „za każdą wspaniałą czarną kobietą stoi jeszcze wspanialsza biała kobieta”. Oczywiście komentarz jest ironiczny a autor zaraz dodaje, że w końcu mamy 2011 rok i zamiast kolejnej historyjki o białych rozwiązujących problemy przydałaby się historia z perspektywy naprawdę silnej czarnej osobowości. ..
Oczywiście, historia jest słuszna i poruszająca. Oto czarne służące w czasach mocno utrzymującej się reguły „równi, ale oddzielni” postanawiają opowiedzieć o swojej pracy. Paradoksy typu: kobieta, która wychowuje moje dziecko, dotyka go, podaje mi jedzenie, nie może korzystać z mojej toalety, bo może przenosić choroby. Kompletna ignorancja została zrównana z totalną głupotą.