BRUTALISTA – rozmowy o filmie. Architektura ludzkiego życia na przykładzie „american dream”

Czasem rozmawiamy sobie o danym filmie, czasem więcej, a czasem mniej. Ale o filmie „Brutalista” udało nam się porozmawiać trochę szerzej. Oto fragmenty naszych rozmyślań.

Oli: Poczytałam trochę o nurcie brutalizmu w architekturze i chyba to trochę ułatwia zrozumienie filmu.

Paweł: Szkoda, że w samym filmie nie całkiem wytłumaczyli, dopiero na sam koniec coś było. A przecież byłaby z tego fajna rozmowa pomiędzy Brodym i Piercem. Tymczasem tylko zapewniają, że tak intelektualnie że sobą rozmawiają.

Oli: W sumie trochę rozmawiali – Laszlo przekonuje, że beton to najlepszy materiał bo – jest tani i trwały. Ale tego, że jest brzydki, już nie dodał. Tylko ta „brzydota” przenika się tam na powierzchni, ale nie bezpośrednio do brutalizmu, stylu.

Cyryl: Jak tak się zastanowić to film zmuszał nas do wybrania strony. Bo albo mamy udawać, że nic nie było, albo być wściekli na forsiastych boroków.

Paweł: Nie ma szans, byśmy ich polubili. Ale czy to na pewno „boroki” (ofiary losu, nieudacznicy)? Przecież się nieźle ustawili w tej Ameryce, prawie jak Trump!

Oli: Oni są tam przedstawieni na przykładzie Harrisona jako rasiści, ksenofobi i szowiniści (vide momenty w filmie z córką van Burena, której nikt nie traktuje poważnie).

Fakt, ciężko ich lubić, choć na początku van Buren sprawia wrażenie nienasyconego twórczością snoba. Przejawia chęć dyskusji, a potem mamy ową scenę gdy rzuca nieśmiesznym żartem o pucybucie w Laszlo – jak monetą, dosłownie. Nie wiadomo czy się śmiać, czy krindżować.

Cyryl: Nie mówię, że się nie ogarnęli i nie ustawili ale charakterologicznie to ciemniaki.

Oli: American deam jest jak brutalizm – z powierzchni wielki i fundamentalny, ale tak naprawdę brzydki w środku, „rotten” jak mówi żona Laszlo.