Filmy, które miażdżą. Diabły/ Szepty i krzyki

Filmy, które mnie zmiażdżyły. Jak kopara, tir czy samolot. Po prostu zmiotły z planety Kino i sprawiły, że zaczęłam wątpić, iż istnieje bóg filmowy. Tak, bo jak widzę film, który potrafi zryć beret na około dwie godziny, to ja przestaję wierzyć, że ktoś w sztuce filmowej ustala jakiś porządek rzeczy. Wtedy wygrywa chaos.

Takim filmem, który ostatnio tak na mnie podziałał był „A Serious Man” w reżyserii braci Coen. Film jak najbardziej w temacie: o chaosie, ścieżkach losu i bogu. I w ogóle.

Ale to nie zaczęło się wczoraj. Poniżej dwa tytuły z małej listy filmów, które zmiażdżyły głowę Olimpii i raz na zawsze pogrzebały teorię, że kino może rozwijać się tylko w sztuce wizualnego przekazu (vide: kiedyś Matrix, teraz Avatar np.).

DIABŁY (The Devils) – reż. Ken Russell (ten pan w sumie to świr, który nakręcił całą masę pokręconych filmów – polecam). Ten film obejrzałam pół-legalnie w jakimś ośrodku kultury we Wrocławiu na przysłowiowej płachcie prześcieradła. Tam puszczali filmy za darmo raz w tygodniu, które zapowiadała pani, którą łatwo można było pomylić ze sprzątaczką. Fajny klimat. I tam właśnie obejrzałam Diabły.

Pani ostrzegała, że nie pamięta czy wersja, którą nam puści to ta ocenzurowana czy też ta w której zakonnica masturbuje się kością… No, takie schizy… Człowiek już wiedział czego się spodziewać zanim włączono film. Ja już coś podejrzewałam, bo widziałam parę lat wcześniej filmy Russella i nie było to miłe spotkanie.

Wyobraźcie sobie: wiek XVIII i księdza, który uważa, że Boga można odnaleźć poprzez rozkosze cielesne. Niezła wymówka, by korzystać z uroków seksualnych młodych dziewczyn. Ale z czasem nasz księżulek się zakochuje. To wszystko urąga kościołowi. Wykorzystując obsesję zakonnic, które dosłownie dostają ekstatycznego świra na same nazwisko księdza, jego przeciwnicy próbują doprowadzić do jego upadku.

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=J8Xgm1u_SF4[/youtube]

Ciekawostki: za scenografię odpowiedzialny jest w tym filmie Derek Jarman, później równie słynny poryty reżyser. Takim jakby sequelem „Diabłów” jest… polski film Jerzego Kawalerowicza „Matka Joanna od aniołów”.  Bowiem oba filmy powstały na podstawie prawdziwych wydarzeń.

O Kene Russelle mówi się zresztą, że kręci złe filmy, które są arcydziełami. W każdym razie trzeba mieć niezły nerw i tolerancję na sztukę filmową, by oglądać jego filmy. Spójrzcie na fragment, który wrzuciłam z jutuba. To wam da jakikolwiek obraz tego, jakie klimaty zyskują filmy Russella. Ale warto też obejrzeć film dla charyzmatycznego Olivera Reeda, jednego z ulubionych aktorów reżysera.

—————

SZEPTY I KRZYKI – reż. Ingmar Bergman. Od razu przyznaję się, że Bergman nie zdołał mnie zniszczyć wcześniej, mimo całego mojego wielkiego szacunku dla takiego dzieła jak „Siódma pieczęć”.  To nie scena gry w szachy ze Śmiercią, lecz czysta epicka śmierć w „Szeptach i krzykach” przekonała mnie, że nikt tak jak Bergman nie potrafi robić Kina przez duże K.

Film jest koszmarny, od razu ostrzegam. Koszmar zwany śmiercią w najcięższym wydaniu bez spoglądania w bok. Naprawdę nic miłego. Wyobraźcie sobie: początek XX wieku, dwie siostry przyjeżdżają by spędzić ostatnie chwile z ich trzecią siostrą, która jest umierająca. Cudne wiejskie klimaty uchwycone na zdjęciach i delikatne kostiumy z początku zeszłego wieku nie pomogą nam przełknąć istoty filmy. Dla niektórych tą istotą jest brak zrozumienia, ludzie jako samoluby, którym należy tylko współczuć. Dla mnie istotą tego filmu jest śmierć. Obnażona, bez zbędnych banałów, tocząca się obok, a zarazem nierozerwalna z życiem.

Trzy siostry mają swoje koszmary, którymi starają się ale jakby nie mogły się z resztą podzielić. Tam obok przemyka postać służącej, która jako jedyna widzi coś więcej w umieraniu trzeciej siostry. Jest jak cień, jak niezauważona metafora śmierci, która przygarnia ból umierania. Pozostałe siostry rozczulają się nad sobą. Nachodząca śmierć bliskiej im osoby jest bardziej powodem, by na chwilę uciec konwenansom umysłu i ujawnić własne koszmary.

Koszmar, koszmar i jeszcze raz koszmar. Przy tym dżuma i Śmierć grająca z rycerzem w szachy to pestka.

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=PbkjnFNgvVY[/youtube]

Ciekawostki: ten film był w 1973 roku nominowany w 5 kategoriach do Oscara – nagrodę Akademii Filmowej dostał  Sven Nykvist za zdjęcia.

Podobno Bergman wyśnił sobie ten film, a przynajmniej podstawowe jego sekwencje: czyli kilka kobiet w bieli przechadzających się po ogródku. Ten sen tak prześladował twórcę, aż ten postanowił go urzeczywistnić w formie filmu.

Ciąg dalszy listy filmów, które miażdżą – niebawem.

3 odpowiedzi na “Filmy, które miażdżą. Diabły/ Szepty i krzyki”

  1. Ale fajnie to napisałaś – i bez spoilerów! 😉

    Mnie dość mocno dotknął film „Siódma pieczęć” – właśnie tę scenę gry w szachy ze śmiercią pamiętam bardzo wyraźnie, choć film oglądałem jeszcze w czasach gdy do tego służył stary poczciwy magnetowid. Tych z Twojej listy nie oglądałem – jeszcze.

  2. Ostatnio postanowiłem się dokształcić i ściągnąłem sobie z Internetu kilka filmów Bergmana, ale niestety nie te dwa wspomniane. Po obejrzeniu „poziomek” poczułem się głupio, że wcześniej mogłem być takim ignorantem. Tak więc pewnie „Szepty i krzyki” też w końcu zobaczę 🙂

    Co do „The Devils”, no to zakonnica masturbująca się kością jest wystarczającą reklamą dla filmu, ale nie obiecuję, że zobaczę, bo jeszcze nie wiem czy da się to zdobyć.

  3. Alez chyba „Diably” moglyby byc sequelem „Matki Joanny..” Kawalerowicza! Jest w nich pare scen niemalze inedtycznych, jak w „Matce”. „Diably” powstaly 10 lat pozniej.

Możliwość komentowania została wyłączona.