Przypadek Kieślowskiego

Ten film świetnie ukoił mój nerwowy nastrój w niedzielny wieczór. Nie wiem, może dlatego, że było mi smutno po przegranej Adamka, a może dlatego, że się nie wyspałam. Równie dobrze powodem mogło być to, że wypuszczony z rana na dwór kot nie wrócił do domu gdy przeszła ta krótka lecz gradowa burza. I do zmroku kota niet…   : (

W każdym razie postanowiłam odejść na chwilę od komputera i odmóżdżyć się, obejrzeć w telewizji jakieś programy dla ludu. O, Taniec z Gwiazdami, idealnie, nigdy tego nie widziałam a podobno jest mega-odmóżdżające. Ale tak się stało jakoś przypadkiem, że podczas reklam zamiast iść zapalić papierosa skakałam po kanałach. No i trafiłam na Kino Polska, na jakiś polski film. Sekundy nawet nie zajęło mi zgadnięcie co to za film. Przypadek Kieślowskiego. Dopiero się zaczął więc w jednej chwili zapomniałam o obitym Adamku, o niewyspaniu i zaginionym kocie.

Film też już widziałam wcześniej. W czasach dawniejszych miałam kieślo-manię. Dużo tego oglądałam i Przypadek też widziałam. Dobrze było sobie przypomnieć ten tytuł.

Przypadek Witka Długosza. Trzy wersje życia młodego mężczyzny. Wszystko zależy od tego czy wsiądzie do pociągu czy też nie. „Nic nie musisz”, mówi mu ojciec przed śmiercią. To wszystko zmienia w życiu Witka, studenta 4 roku medycyny. Bierze dziekankę i postanawia wyjechać do Warszawy. W pierwszej wersji udaje mu się to. W pociągu poznaje Wernera, starszego pana, który staje się dla Witka swego rodzaju guru i wprowadza go w idee socjalizmu. Witek szybko wstępuje do partii i pnie się po szczeblach kariery. W tym czasie spotyka też miłość ze swej młodości, która z drugiej strony jest opozycjonistką. Witek chce dobrze…

W drugiej wersji (czy już wspominałam, że Witka gra Bogusław Linda rewelacyjny zresztą w tej roli?) wszystko jest inaczej. Witek na pociąg nie zdąża. Wdaje się w bitkę z sokistą i za karę musi odbyć miesiąc prac publicznych. Tu mamy Witka buntowniczego, ale też takiego, który chce dobrze.

W trzeciej wersji też pociąg ucieka. Witek zostaje na studiach i za żonę bierze sobie koleżankę ze studiów. Witek chce dobrze i w końcu wszystko jest dobrze. A kto widział końcówkę filmu ten wie.

Przypadek rządzi naszym życiem? W sumie w każdej wersji to ten sam chłopak, w wieku idealnym do poszukiwania sensu życia. Wygłodniały tego sensu, więc co pierwsze mu się trafi – wgryzie się w to, jak w pierwszej wersji w partię, w drugiej w opozycję i Boga, w trzeciej w powodzenie życia rodzinnego i kariery. To tylko przypadek sprawia, że to będzie jedna z tych rzeczy. Co ciekawe życie Witka w filmie zmienia się trzy razy, ale nie zmienia się świat dookoła niego. Widać to w trzy razy powtarzanej scenie gdy Długosz biegnie przez dworzec. Za każdym razem potrąca kobiecinę, której wytrąca pieniądze. Jedną z monet podnosi menel i idzie kupić sobie piwo, ale nie wypije całego bo potrąci go Witek biegnący na peron.

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=yFQ2Mgc48II[/youtube]

Witek w każdej z wersji spotyka przypadkiem postacie, które były w jego innych życiach ważne, jak na przykład w drugiej wersji (jako opozycjonista) pyta się Wernera o drogę, w pierwszej wersji czekając na swoją dziewczynę wychodzącą z więzienia spotyka dziekana, w trzeciej wersji spotyka na lotnisku grupę opozycjonistów z wersji drugiej. Może dlatego, że oni też bez względu na wszystko wciąż pozostają tacy sami.

Przypadek może nas różnie pokierować, ale nas nie zmienia. Nie zmieniają nas decyzje, a nasze postępowanie jest wynikiem naszej osobowości a nie kolei losu. Taki to Przypadek Kieślowskiego. Film genialny i poruszający, a główny motyw alternatywnych losów później wielu reżyserów starało się ukraść Kieślowskiemu. Bez skutku. Przypadek pozostał niedościgniony.

PS. tak, kot wrócił do domu, akurat gdy skończył się film:)