Nie lubię Freda Astera i tego całego klepania butami. Wkurza mnie to. Taniec to taniec a jakieś obijanie się obcasami. Ale przypadkowe przełączenie na TCM i ten uroczy uśmiech przystojnego Gene’a Kelly’ego sprawił, że zapomniałam o tym, że nie lubię stepowania. Amerykanin w Paryżu to klasyka. Z wielu względów. Postaram się wymienić te najważniejsze.
1. Gene Kelly.
Przystojny, ładnie zbudowany, radosny, ale też wrażliwy. Stepujący mistrz, którego energia przenosi się również na widza.
W tym filmie na dodatek artysta zakochany po wsze czasy w Paryżu. W tym filmie widać jak bardzo ten aktor żyje własną twórczością – a tym już jest Kelly w tym filmie – bardziej twórcą niż tylko aktorem. Śpiewa, tańczy i gra.
Ten blask Hollywood, któremu nie potrafimy się oprzeć. Gene Kelly w tym filmie jest tego esencją.
2. Muzyka – Ira Gershwin
Nie umiem dość dobrze pisać o muzyce, więc tu będzie musiała wystarczyć ona sama.
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=KU1X3Wut-k0[/youtube]
3. 17-minut artystycznej fantazji
Jeśli myślicie, że ten film oprócz banalnej fabuły (chłopak spotyka dziewczynę), dobrej muzyki, świetnego tańca i radosnego Kelly’ego nie ma nic więcej – mylicie się.
Paryż w filmie Minnellego zyskuje swoisty wymiar. Podobną rzecz uczynił wiele lat później Baz Luhrmann w filmie Moulin Rouge.
Esencją tego jest 17-minutowa fantazja głównego bohatera pełna nowatorskich połączeń tańca Gene’a Kelly’ego znanego z filmu oraz baletu. Bohater we własnej wyobraźni tańczy za tło mając własne malarskie wizje Paryża. Ale nie do końca: bo widać tam mocne ślady wielkiego malarstwa: Van Gogha, Rousseau czy Renoira. Do tego wszystkiego muzyka Gershwina i Paryż nagle faktycznie staje się miejscem magicznym. Oczywiście jeśli stawiacie na realizm – zawiedziecie się. Ten film trzyma całą magię Paryża w jego wizualnym stereotypie. Kto wie? Może właśnie i ten film wiele dołożył się do znanego dziś stereotypu tego miasta.
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=FiiaJRXPAm4[/youtube]
Ogólnie klasyka amerykańskiego kina. Musical, który nie nudzi a naprawdę bawi. Trudno zresztą nie bawić się gdy Gene Kelly śpiewa z tym uroczym uśmiechem na twarzy:)