Sunshine (W stronę Słońca)

Ćpanie Słońca. Towar najwyższej wagi – ludzkość jest od niego uzależniona. Problem w tym, że odstawienie to śmierć. Więc gdy Słońce przestaje działać ludzkość zamiera w lodowym oczekiwaniu na koniec. Uratować świat może tylko bomba, której wybuch zadziała niczym reakcja łańcuchowa tworząc gwiazdę w gwieździe.

Sunshine (W stronę Słońca – reż. Danny Boyle) to najlepszy film S-F jaki widziałam. Sceny, które wbijają w fotel i sycą oczy, niesamowita siła Słońca – tak przedstawiona, że jeśli obejrzycie ten film i Wam się spodoba już zawsze będziecie patrzeć inaczej na tą najbliższą Ziemi gwiazdę.

Ćpanie Słońca – napisałam na początku. Trudno znaleźć balans w pragnieniu zobaczenia Słońca w pełni. Tak też zaczyna się ten film – gdy Searle, jeden z członków załogi statku Icarus II wpatruje się w tarczę Słońca na poziomie odsłonięcia 2%. Zachwyt jest wielki a pragnienie by zobaczyć więcej – jeszcze większe.  Zachwycony dzieli się swoimi wrażeniami z załogą. Kapitan statku wysłuchuje tego w milczeniu, a potem sami widzimy jak siedzi w pokoju obserwacyjnym i ogląda Słońce.

7 lat wcześniej z identyczną misją wyruszył statek Icarus I. Coś jednak musiało się nie udać. Teraz gdy ponownie udało się zbudować bombę, która ma ożywić Słońce – wyrusza kolejna misja – misja ostatniej szansy. Jeśli im się nie uda – ludzkość zginie. Wielka odpowiedzialność spoczywająca na ośmiu członkach załogi. Czasem ktoś coś wspomni o drodze powrotnej, ale wszyscy zdają sobie szansę, że jeśli wszystko pójdzie z planem i tak mają małe szanse by wrócić na Ziemię. To misja samobójcza, choć nikt tego nie chce przyznać. Nie jest to zresztą warte wspomnienia, bo zadanie przerasta wszystko inne. Po prostu tu nie ma innych wartości i słabości niektórych zostają szybko tłumione przez niepozbawioną złudzeń resztę załogi.

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=8v_8TyP-XDs[/youtube]

UWAGA – dalej są SPOILERY

Kapitan Icarusa II zastanawia się co mogło się stać z pierwszym statkiem. Ogląda ostatnią wiadomość z Icarusa I nim ten trafił w Martwą Strefę, gdzie wiatry słoneczne są tak silne, że traci się łączność z Ziemią. Kapitan Icarusa I – Pinbacker opowiada o tym co widział. „To było piękne”. Te słowa i zachwyt w oczach Pinbackera nie dają spokoju kapitanowi.

Gdy mijając Merkurego usłyszą echo Icarusa I – trafią na ogromny dylemat. Lecieć tam i sprawdzić co się z nimi stało? Nie – misja jest najważniejsza. Ale Icarus I może być szansą na powodzenie misji (druga bomba) oraz na bezpieczny powrót do domu (zapas tlenu).  Capa – fizyk, który skonstruował bombę musi podjąć decyzję. Statek rusza by odnaleźć swego poprzednika. I tu zaczynają się problemy. Misja tak dokładnie zaplanowana ulega błędowi jednego człowieka. Zmieniając kurs nawigator zapomina przystosować osłony przeciwsłoneczne.  Statek jest uszkodzony. By naprawić szkody w przestrzeń wychodzi dwóch ludzi: kapitan Kaneda i Capa. W wielki bezpiecznych skafandrach zaczynają naprawiać uszkodzenia. Ale w tym samym czasie pożar trawi ogród Icarusa – bezpowrotnie giną potrzebne zapasy tlenu. Komputer nie chce zmieniać trasy, a przez to obrót osłony może dosięgnąć kosmonautów nim naprawią szkody i wrócą do śluzy. Bezpiecznie schowani za ochroną – ale to właśnie jeden z nich podejmuje decyzję – kapitan Kaneda. Misja jest ważniejsza. Odsyła Capę, a sam naprawia do końca uszkodzenia.

Jest to jedna z najbardziej emocjonujących scen w filmie. Kaneda nie wraca za Capą, wie że zaraz zginie spalony przez Słońce. Odwraca się ku niemu, by je zobaczyć w pełni. W głośniku hełmu słychać „Co widzisz?” Searla. Powtarza to desperacko. Ale Kaneda jest już tak otumaniony blaskiem Słońca, że zdaje się go nie słyszeć.

„Co widzisz, Kaneda?!”

Słońce jako zbawca i niszczyciel. Pierwsze i najwyższe bóstwo ludzkości – teraz na wyciągnięcie ręki. W tym właśnie zawarta jest idea „Sunshine”. Potęgi kosmosu nie musimy szukać na Marsie, Jowiszu, w czarnych dziurach. To gwiazdy są fenomenem, są miarą powstawania i niszczenia. Są blaskiem i ciemnością. Albo blaskiem w ciemności. Nic dziwnego, że Kanada i Searl oddają się Słońcu. Zobaczyć je takim jakim jest to najwyższa prawda i pewna śmierć to raczej mała cena za to. To, kim mogliby się stać, gdyby nie zapłacili za tą wiedzę swoim życiem, odzwierciedla postać kapitana Pinbackera – jedynego ocalałego z Icarusa I, który żył sam przez 7 lat, poparzony przez ciągłe wpatrywanie się w Słońce. Oddany szaleństwu, powtarza „jesteśmy tylko kosmicznym pyłem” i sabotuje misj Icarusa II, tak samo jak uczynił to na Icarusie I.

Reszta załogi odzwierciedla oddanie misji i typowo ludzkie przywiązania. Nie interesuje ich Słońce, ale życie samo w sobie: ogród, życie swoje czy też życie drugiego człowieka. Tylko Capa nie przystaje do żadnego z nich. Boi się Słońca, ale też w jakiś sposób fascynuje go ono. Tylko, że ten jakiś sposób to jego sposób – to Capa stworzy nową gwiazdę. Ta potęga dojdzie do niego dopiero pod sam koniec gdy Słońce rozbłyśnie w zakrzywieniu czasu i przestrzeni i Capa nim umrze może dosłownie dotknąć „powierzchni” Słońca.

Osiem minut później ludzie na Ziemi będą wiedzieć, że zostali uratowani. Tyle czasu podróżuje światło od Słońca do naszej planety.

To co najważniejsze, to by pamiętać przy oglądaniu tego filmu, że nieważne są kwestie, które wprowadzają nas w fabułę. Ważne jest tylko to co dzieje się z tymi ludźmi. O tym jak przedzierają się w stronę Słońca – do żywego piekła, gdzie nikt nie ma prawa przeżyć. To oni są ostatnią szansą ludzkości. Bomba to tylko filmowy rekwizyt.

Jest wiele opinii o tym filmie – że jest pusty, że jest głupi, że jest fajny, że jest wspaniały.

Nie mam ochoty bawić się w porównywanie gustów, porównywanie klasyków, czy wyliczanie błędów tego filmu. „Sunshine” sprawił, że myślę inaczej. Nie zdarza mi się to często, choć tyle filmów już obejrzałam. Wiele może nawet mądrzejszych filmów.

Jestem odurzona tym filmem, tak samo jak odurzeni Słońcem byli Kanada, Searl i w końcu Capa.

Danny Boyle nakręcił mój ulubiony film S-F.

PS. Oprócz magicznych zdjęć warto zwrócić też uwagę na muzykę.

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=_0UJk4EUzB0&feature=related[/youtube]

Jedna odpowiedź do “Sunshine (W stronę Słońca)”

  1. A czy zwróciłaś uwagę na „odgłosy ciszy” w filmie?Mnie to urzekło za pierwszym razem. W kadrach bez widocznych postaci słychać ciszę, którą podkręca udźwiękowienie filmu. Zalecam obejrzeć film przy nagłośnieniu o dobrej jakości dźwięku (DTS, bo w Dolby Digital ledwo to słychać – za słabe próbkowanie dźwięku).
    Boyle bardzo dobrze przedstawił dźwiękowo wnętrze statku i kosmos poza nim, czy też działanie promieni słonecznych.
    Zgadzam się z rekwizytem w postaci bomby-jej znaczenie filmowe ujawnia się dopiero w ostatnich minutach filmu.

    Przy okazji: dźwięk S.O.S. Icarusa I (http://tinyurl.com/cbkp2jd) to przerobiony pewien dźwięk kontrolny starego Sputnika lub innego sztucznego satelity (np. Oscara).

Możliwość komentowania została wyłączona.