Resident Evil: Retrybucja, czyli kolejny etap Projektu ALICE

Resident Evil: Retrybucja to najnowsza część przygód Alice w krainie Zombie. Projekt Alice, Rain, Luther i gwardia zombie-mutantów. Czego chcieć więcej? Oczywiście o ile jesteś fanem serii. Jeśli nie – to tu już możesz zakończyć czytanie niniejszego tekstu. Powodzenia w połowie innych hitów, bardziej ambitnych – i jest to jak najbardziej szczere z mojej strony. Bo poniższy tekst to czysta pochwała ostatniej części serii RE.

A teraz kochani! Co jest takiego w Resident Evil: Retrybucja, że trzeba to obejrzeć? Pytanie brzmi: a czego nie ma? Bo jest wszystko czego potrzebuje fan filmowej serii: Alice, zombie i korporacja Umbrella. Jeśli chcecie więcej, proszę bardzo: rozpierducha w 3D, powrót Rain i Luthera, Czerwona Królowa, Wesker. I dużo, dużo, naprawdę DUŻO akcji.

W sumie cały ten Resident Evil to jedna wielka akcja. Cały film można określić tak: 5% drętwych dialogów, 5% w miarę spokojnych scen, 90% zaś to BUM, ARGH, PLASK, BUM, ARGH, PLASK – czyli wybuchy, strzelaniny, bijatyki, jęki zombie-mutantów.

Fabuła? Bardzo ważna? Zobaczycie sami. W każdym razie podziemia Umbrelli – bardzo fajna lokalizacja, nie będę zdradzać. Powrót Rain (Michelle Rodriguez!) – co do tego trochę nie podobało mi się ulokowanie postaci, ale podejrzewam, że w następnej części Rain również powróci i to całkiem konkretnie. Like a boss,  jeśli wiece o co mi chodzi;)

Alice jak zawsze – najlepsza. Sceny walki z nią to to na co zawsze czekamy. Gdy tylko w filmie musiałam oglądać poczynania innych postaci to niecierpliwie kręciłam się w fotelu, myślami będąc z Alice. To jest podstawa i ikona tej serii – temu nie można zaprzeczyć.

Zombie – tutaj tym razem bez oryginalności. Mamy zrzutę znanych zombie plus paru bossów z poprzednich serii. Ale i tak ogląda to się wybornie.

Na ogromne plusy: sam początek filmu. Bardzo ciekawy pomysł z powtórzeniem sceny wprowadzającej. Już wtedy zrozumiałam, że zastosowanie 3D będzie tu bardzo proste i efekciarskie, co w sumie, mnie – przeciwniczkę pseudo 3D, nawet ucieszyło. Nie myliłam się – te wszystkie pseudo efekty lecące wam na głowę robią nawet swoje, z dwa razy uchyliłam się przed nadlatującymi 3D-efektami.

Potem nagle: przedmieścia. Spokój, sielanka. Cudowna wprost sielanka – i to ostatnie spokojnie minuty tej części. Dalej już będzie tylko trzęsienie ziemi z każdym kwadransem zwiększające swoją skalę, ostatecznie wyskakujące poza nią. W najnowszym Resident Evil to „sieczka” jest głównym bohaterem filmu. To jest typowa rzeźnia pod najprostsze umysły wymagające boom rozrywki.

No chyba, że tak jak ja, usprawiedliwiacie to sobie faktem, że jesteście fanami serii. Ja jestem, i nie wstydzę się tego. Nie mogę już doczekać się kolejnej części!

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=fetL5JuKGv4[/youtube]

Jedna odpowiedź do “Resident Evil: Retrybucja, czyli kolejny etap Projektu ALICE”

Możliwość komentowania została wyłączona.