Dwie nominacje do Oscara ma film „Ida” Pawlikowskiego. Za zdjęcia oraz najlepszy film nieanglojęzyczny. Ile ma szans na faktyczne złapanie golaska za film? Nie ma co się oszukiwać. Nijakie. Chociaż na pewno lepsze niż „Dzikie historie”. Trochę lepiej sprawa wygląda w kategorii ZDJĘCIA, ale napiszę tak: zawsze wygrywa Akademia Filmowa. I jak nagle staruszki odkryją, że film Andersona och ach taki ładny albo jak sobie wymyślą, że trzeba jakoś zostawić nazwisko pani Jolie w obiegu to możesz człeku filmowy łkać i rwać włosy a Ida dostanie figę z makiem.
Fakt faktem, że dwie nominacje do Oscara to w kaszę nie dmuchał i w ciemno można było to brać w dniu premiery. Pawlikowski to pewnie w ogóle się czuje jakby dwie sroki za ogon złapał: niczym emigrant ze słynnego zlewozmywaka zyskał rozgłos w ojczystym kraju, a na dokładkę film poszedł w świat, zyskując renomę na co raz to lepszych festiwalach. I teraz na tym najważniejszym. Najważniejszym dla każdego filmowca. Tylko Godardy i czterdziestoletni hipsterzy gardzą Oscarami, ale prawda jest taka, że niejeden ambitny filmowiec oddałby całą galerię Złotych Palm i Berlinerów za jednego Oscara.
OSCARY 2015 ONLINE. Relacja LIVE z gali. Oscarowa noc NA ŻYWO
Odkąd interesuję się sportem i stałam się zagorzałym kibicem widzę jak dziwne i na swój sposób jest chore kibicowanie filmom na Oscarach. Nawet jeśli bowiem jest film, o którym 90% ludzkości powie, że to istny geniusz kinematografii to Oscara może dostać film najgorszy z nominowanych i nie będzie to nawet żadnym zaskoczeniem – bo mądry fan filmowy przed szkodą sprawdza – już u bukmachera kto wygra. Tam pewniaki sprawdzają się w 9 przypadkach na 10, a ten jeden to też jakieś małe odstępstwo.
Więc proszę bardzo. Sprawdźmy sobie. Bukmacherska lista zwycięzców (potem po gali sobie porównamy)
Najlepszy film – Boyhood
Najlepszy reżyser – Richard Linklater
Najlepsza aktorka – Juliane Moore
Najlepszy aktor (są dwa typy) – Eddie Redmayne lub Michael Keaton
Najlepszy drugoplanowy – JK Simmons
Najlepsza drugoplanowa – Patricia Arquette
Tak się składa, że na razie widziałam tylko dwa filmy z głównej puli. W tej puli są dwa, których raczej sama z sobie nie ruszę. Ciekawi mnie Snajper i Birdman. Serena czeka na swój seans, na Granda na razie nie mam ochoty. Nie interesują mnie właśnie Teoria Wszystkiego i Gra Tajemnic.
Widziałam Boyhood i Whiplash. Oba oceniam na 10/10.
Ale to nie one powinny dostać Oscara. Może nie tak – bo jednak to są po prostu nagrody – nie zmienią odbioru oglądanych filmów. Ale nie macie czasem tak, że obejrzeliście jakiś film, podobał wam się, może nie 10/10, ale po seansie myślicie sobie „to był bardzo dobry film. O nim będzie się rozmawiać”.
Oscary to dyskusja. W puli jest nazwisko reżysera tego filmu, ale nie ma tytułu w głównej loży. Można pogadać o Boyhood, a teraz coraz częściej o Whiplashu. Ekstra. Ale czuję się cholernie osamotniona, że nikt nie chce rozmawiać o filmie Foxcatcher. Według bukmacherskich typów Steve Carell ma bardzo nikłe szanse na Oscara, a dawno tak nie obrzydziła mnie czyjaś postać w filmie. Tak mocno, że aż się wzdrygałam gdy widziałam go na ekranie. To się nazywa aktorstwo. Kompletnie zapomniałam, że Carell po prostu udaje jakieś faceta. Dla mnie ten facet był po prostu w tym filmie.
Dość własnych żali. Nie po to oglądam Oscary, żeby się cieszyć, lecz by krytykować ten blichtr i śmiać się po cichu gdy wielkie gwiazdy w obliczach reflektorów w hali Dolby Theatre wyglądają jak pokraczne napuchnięte stwory.
A gdy skończy się ta szalona noc znów będzie można planować urlopy pod wypad do Wrocławia by tam łapać właśnie takie Boyhoody, Whiplashe i Foxcacthery pośród masy filmów lepszych lub gorszych. Nie ukrywam, że jestem miłośniczką kina najnowszego. Czy jest w tym coś dziwnego, że chcę zobaczyć coś nowego? Że ufam współczesnym filmowcom, że zobaczę coś, czego wcześniej nie widziałam.
Ludzie się dziwią gdy mówię im, że fabuła Idy nie ma dla mnie absolutnie żadnego znaczenia. Na dodatek zdarzyło mi się przeczytać jakiś tekst o Idzie gdzie jakiś pismak bez ostrzeżenia wydał zakończenie filmu. Film jednakże obejrzałam i w sumie nawet dziękuję trochę temu pismakowi bo mogłam skoncentrować się na innym aspekcie Idy – a tam było co oglądać, bez tego nowotwora zwanego fabułą – te kadry, zdjęcia, wyciskanie do ostatnich kropel aktorstwa z Kuleszy.
Kompletnie na odwrót miałam z Foxcactherem – nie znałam historii braci Shultz.
Whiplash to ożywcza sprawa – w końcu ktoś pokazał historię od zera do bohatera niczym w mrocznej powieści fantasy, gdzie biedny chłopina musi przepłynąć basen trupów nim zostanie królem. To nie jest żadna przygoda, tylko piekło.
Boyhood to ciekawy eksperyment w bardzo miłej oprawie – tam nawet banalne ideały brzmią naturalnie bo po prostu oglądamy życie zwykłego człowieka.
A Oscary? Oscary same w sobie? Tak naprawdę liczą się same nominacje. Ktoś podaje nam krótką listę filmów, które warto zobaczyć. O ten widziałam, ten też, ale tego już nie widziałam, trzeba będzie obejrzeć.
Zresztą sami powiedzcie. Co to za Oscary, które kompletnie olały filmy Nolana i Finchera? I czy dla fanów tych dwóch panów to w ogóle coś znaczy? Ja nawet nie zauważyłam braku Interstellara i Gone Girl, chociaż uważam je za jedne z najlepszych filmów 2014 roku.
Bo panie i panowie, Oscary rządzą się swoimi prawidłami a my jak co rok na krótki moment pozwalamy się oszukać i również zakładamy w myślach najdroższą kieckę i garnitur i idziemy na czerwony dywan w blasku fleszów, próbując tej jednej nocy znaleźć rozrywkę, jaką co roku gwarantują oscarowe gale 🙂
I chociaż mój blog mocno oklapł to mam nadzieję, że i w tym roku będę mogła Was zaprosić na wspólne spędzenie tej nocy 🙂
Obecność obowiązkowa już od kilku dobrych lat 😉 Oscarów bez chata sobie już nawet nie wyobrażam. Ciekawe kto w tym roku „popisze” się na Czerwonym Dywanie 😉
ze 4 lata temu znalazłem blog w googlach, 3 i 2 lata temu śledziłem czat, a rok temu nawet pisałem z autorką blogu. Pozdrowienia dla najlepszej kinomanki 🙂 Napisz na meila bo mam sprawę.