Tommy: muzyka The Who i Ken Russell

Jest taki zespół i jest taki reżyser. Pan Russell zhańbił muzykę wspaniałego zespołu jakim jest The Who, a muzyka zespołu The Who zhańbiła wspaniały film jakim jest „Tommy”.

Od razu ostrzegam jeśli nie chcecie by zbrzydła Wam muzyka kultowego The Who – nie oglądajcie tego filmu (chyba, że macie mocną odporność). Mogę się pochwalić – ja taką mam. Pół roku po sensie Tommyego znów wróciłam do muzy tego zespołu. Myślę, że to całkiem nieźle.

Trailer normalny

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=u9WGIYjxzVU[/youtube]

Już wcześniej pisałam o filmie Russella (Diabły). Facet kręci filmy nietuzinkowe i niech że tak się wypowiem „porąbane na maksa”. Zero tolerancji dla delikatnego kinomana. I taki też jest „Tommy”.

Opowieść o chłopcu, który gówno wie o otaczającym go świecie. A jednak mimo reakcji zerowej (Tommy urodził się bez zmysłów słuchu wzroku i mowy) na świat zewnętrzny staje się pop-gwiazdą – no naprawdę, takie rzeczy tylko u Kena Russella.

Jeśli ktoś kojarzy klimat filmów tego pana to niech sobie wyobrazi musical zrobiony przez niego. To właśnie Tommy. Co lepsze, główną tytułową rolę gra Roger Harry Daltrey, założyciel i wokalista zespołu The Who.

I gra tam też charyzmatyczny Oliver Reed (pisałam to już wcześniej, prawda? że to ulubiony aktor Russella).

Musical o kompletnie schizoidalnym klimacie. Jeśli ktoś uważa, że „The Wall” to psychodelia, to niech się trzyma z daleka od filmu „Tommy”, bo przeinaczą mu się kategorie „psychodelii”.

I jak naprawdę uwielbiam Russellowskie klimaty to tak samo gorąco nie polecam tego filmu. Jest zjechany okrutnie, jest kwasem najgorszej kategorii. No, wyobraźcie sobie sami – całkiem zdrowo walnięty reżyser co ma różne dziwne (okrutnie dziwne!) pomysły i robi musical z muzyką The Who o pop-gwieździe, która nie posiada podstawowych zmysłów. A jej jedyną rzeczą, którą koleś umie jest granie na fliperach (gdzie gówno widzi i słyszy).

Trailer w stylu Strefy Zmroku

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=CKN0N76J_xs[/youtube]

Absurd! Polecam wyjątkowym psychopatom, którzy szukają w kinie czegoś kompletnie (KOMPLETNIE innego –powtarzam) innego.

A jak na moje psychopatyczne zmysły film całkiem niezły. Ale niż do ponownego seansu „Tommyego” szybciej pewnie zmuszę się by zrobić sobie  trzydniowy maraton filmów Tromy (dla zaawansowanych) lub obejrzeć Titanica podzielonego na dwie części plus reklamy na Polsacie (dla początkujących). 😉

3 odpowiedzi na “Tommy: muzyka The Who i Ken Russell”

  1. Kawał psychodeli w najczystszej postaci. Jak mawia jeden mój znajomy – „psychodeliczne niebo” I mimo, że jest to kompletna abstrakcja – do mnie to przemawia bo takie obrazy odczytywać trzeba w kontekście czasów w jakich powstawały, a w których takie „odjazdy” były jak najbardziej porządane. Myślę, że ten film jest takim dokumentem, znakiem tamtych czasów, nota bene bardzo pięknych czasów, o których długo i namietnie by mówić… W podobną, mocno surrealistyczną stylistykę wpisują się też dwa filmy zrealizowane przez ekipę The Beatles – „Help” a jeszcze bardziej „Magical Mistery Tour” gdzie też próżno doszukiwać się jakiejś poważniejszej treści, natomiast o ich sile oddziaływania stanowi wastwa wizualna w połączeniu z muzyką. Świetnie Pani Olimpio, że porusza Pani w swym blogu także tematy takich jak ta perełek – bardzo dziękuję !!!

  2. Dzięki Miles:) przepraszam, że odpisuje dopiero teraz, ale po długiej przerwie od blogowania, wracam. Czas najwyższy.:)

Możliwość komentowania została wyłączona.