APOCALYPTO

Apocalypto to jeden z moich ulubionych filmów.  Z podejrzliwością patrzyłam na Mela Gibsona – reżysera, który od Braveheart do Pasji sprawiał wrażenie, że chce zrobić nieuchwytne widowisko, w którym wolność, śmierć i miłość będą równie ostro zarysowane.  Dobra historia ujęta w perfekcyjnych zdjęciach. I niby wszystko gra, ale te filmy były dla mnie sztuczne. Szczególnie Pasja, gdzie ketchup wylał się na Nowy Testament. Ale z Apocalypto było już zupełnie inaczej. Dałam się nabrać i dałam się oczarować.

Niewiele  oczekiwałam po Apocalypto. Wystawny tytuł i znów zabawa z martwym językiem. Tym razem Majów (w Pasji „ożywiono” aramejski)

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=rkDm5g-Le7w[/youtube]

Kto nie oglądał – niestety – poniżej będą SPOILERY.

„Wielką cywilizację można pokonać od zewnątrz, dopiero gdy ulega rozkładowi od wewnątrz.”

Takimi słowami zaczyna się Apocalypto. Słusznie, bowiem będziemy świadkami upadku jednej z największych cywilizacji Ameryki Południowej – Majów. Może w sumie nie tyle jej upadku, ale jej rozkładu. Trudno by sami Majowie to widzieli, poza tym kto by chciał oglądać film o zbuntowanym Maju. Lepiej prościej. Bo takie rozwiązania są najlepsze.

Czym było królestwo Majów nim dopadło je przekleństwo kolonizatorów z innego świata? Piekłem. Przynajmniej dla Łapy Jaguara i jego plemienia zamieszkującego do tej pory spokojnie las.  Bowiem Apocalypto to nic innego jak opowieść o Orfeuszu, który zabrany z nieba, wrzucony w czyściec, w końcu będzie musiał przejść piekło by wrócić do swojej rodziny i wyrwać ją z ich piekielnego więzienia.

Prostym ludziom nie grozi upadek. Żyją w harmonii z naturą i samymi sobą. Tacy właśnie są leśni ludzie, którzy polują, bawią się, zakładają rodziny. Zwykłe życie zwykłych ludzi. Gdzieś tam są inni ludzie, którzy już dawno zapomnieli co to znaczy tak żyć. Tak bardzo zagłębili się we własnym postępie jako społeczeństwa, że zatracili kontakt z naturą i jedynym sposobem by przywrócić porządek rzeczy jest religia. A ta jak opium dla ludu, wykorzystywana przez władnych, będzie maskować głód, nieszczęście, choroby – to wszystko czego boją się Majowie, bo widzą to coraz częściej wokół siebie. Tyle bowiem kosztuje zbudowanie wielkiego imperium.

Sielanka leśnych ludzi kończy się gdy grupa uzbrojonych Majów atakuje ich wioskę. Są silniejsi i jest ich więcej. Gwałcą kobiety, mężczyzn łapią jako jeńców. Wypuszczają tylko dzieci. Nie są im potrzebne. Zasilą las ludźmi i kiedyś będzie można wrócić po więcej. Gorycz porażki jest niczym wobec straty bliskich i domu. Łapa Jaguara i jego przyjaciele zostają więźniami by w niedługim czasie wejść do miasta Majów.

W filmie to faktycznie jak wejście do innego świata. Nie da się tego ogarnąć wzrokiem, choć Gibson pomaga nam jak może. Zobaczymy wszystko co chcemy. Krew i śmierć. To, co chcą zobaczyć zdesperowani mieszczanie – krew i śmierć na schodach świątyni. Gdy Łapa Jaguara dociera na dach świątyni – czujemy się prawie jakby nas również zaraz mieli położyć na kamieniu a kapłan przy pomocy noża wyrwie nam serce z piersi. Ofiary dla bogów. By zlitowały się nad ludem Majów. Wszystko to show, i wszyscy o tym wiedzą. I ci na górze, którzy chcą omamić lud, i ci na dole, którzy chcą rozrywki. Łapa Jaguara przypadkiem zostaje ocalony przez zaćmienie słońca. Wraz z pozostałymi uratowanymi stanie się zabawką łowczych. Ale Łapa Jaguara w przeciwieństwie do swych braci z plemienia nie stracił rodziny. Ukrył swoją ciężarną żonę i małego synka w dole tuż za wioską. Jeśli nie wróci tam na czas jego rodzina zginie.

Apocalypto - Majowie

Za młodym mężczyzną stoi potężna determinacja. Zabija syna kapitana łowczych i ucieka w dżunglę. Zraniony i osłabiony, ale wystarczająco pełen sił by uciekać.  Niestety, też wciąż wystraszony, choć ojciec powtarzał mu, że strach to choroba, której powinien się wystrzegać. Kolejny przypadek i Łapa Jaguara niefortunnie ukrywa się na drzewie drapieżnego kota,  jaguara właśnie. Musi uciekać wprost na łowczych, ale to daje mu przewagę, bowiem zwierzę zagryza jednego z nich. Wtedy Łapa traci strach i zaczyna rozumieć, że ma przeciw napastnikom niesamowitą broń. Las, w którym się przecież wychował i nauczył żyć.

Strach już nie powróci. Lecz Łapa nadal będzie musiał uciekać. Aż na brzeg morza, gdzie ostatnich napastników zatrzyma widok wielkiej łodzi. Łapa ucieknie w las i zabierze rodzinę. Nie ma zamiaru spotkać się z przybyszami. Natomiast dalszego ciągu możemy się spodziewać. Wystarczy przypomnieć sobie lekcje historii*.

W gruncie rzeczy Apocalypto jest prosty i przerysowany, jednostronny i narzucający jedyną słuszną opinię (to dość w gibsonowskim stylu zresztą). Ale mimo to reżyser tchnął w tą historię magię kina. Opowieść o młodym bohaterze, który wymyka się z rąk wszechpotężnych Majów zyskuje klimat i przenosi widza gdzie indziej.

*A teraz czas na pewne wyjaśnienie. Oczywiście Apocalypto roi się od błędów historycznych. Do końca filmu (przynajmniej gdy oglądałam pierwszy raz) zastanawiałam się czy Majowie faktycznie w ten sposób składali krwawe ofiary bóstwom. Sposób składania i charakter przypominał mi raczej Azteków, o historii których zaczytywałam się w liceum i coś tam jeszcze pamiętam do dziś. Błędów jest o wiele więcej – kliknijcie tutaj jeśli chcecie się z nimi zapoznaćCo Mel Gibson pokręcił w Apoalypto

To swoją drogą. Jeśli jednak przymknąć na to oko, na osobę samego Gibsona – można spędzić czas w kompletnie innym czasie i na innym kontynencie. Wolę myśleć, że ta luźno potraktowana historia ma służyć tylko pewnej analogii – do której zapewne kluczem jest wprowadzający do filmu cytat.

Niezwykła przygoda w nieznanym świecie – tego często oczekujemy od kina. Dla mnie Apocalypto jest tego perfekcyjnym przykładem.