Grawitacja i Gra Endera, czyli forma i treść w kinie S-F

Dwa filmy. Wybitne, widowiskowe, wartościowe i naprawdę dobre. Jednak opierają siłę gatunku S-F, w którym są zbudowane, na kompletnie dwóch innych płaszczyznach. Grawitacja to błaha treść, ubrana w najwartościowszy kostium, którego widzowie nie zapomną – to wycieczka na orbitę, za którą milionerzy płacą grubą forsę, a my tylko to możemy zobaczyć tylko w cenie biletu do kina (no i te 3 zł za okulary 3D). Natomiast Gra Endera formę ma znaną, z gier komputerowych, zresztą forma jest przewidywalna – batalistyczne sceny widzowie S-F mogli już oglądać w latach 70-tych ubiegłego wieku w Gwiezdnych Wojnach. To treść kopie nas w tył głowy, tak samo jak zrobiła to książka Orsona Scotta Carda, na podstawie której adaptowano film.

Grawitacja, czyli końcówka jest dla „mięczaków”. To kosmos jest przeżyciem

Kto się boi kosmosu? Naprawdę? Ma mnie przekonać płacząca Sandra Bullock? Widziałam w kinie takie rzeczy, że spacerek nad Ziemią nie robi na mnie wrażenia. Nie przekonuje mnie przekaz tego filmu. „Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”, czy też jak mówią Amerykanie „home, sweet home”. Ale jakikolwiek nie byłby przekaz to wszystko co go otacza – przekonuje mnie w stu procentach. Grawitacja to mokry sen fanów S-F. I lektura ku pokrzepieniu ich serc. Dostajemy dwa w jednym – potężny uścisk dłoni od spektakularnych widoków kosmosu (jaki fan fantastyki nie chciałby tego przeżyć?), ale dostajemy również pocieszenie – ceń miejsce gdzie jesteś, tu też jest dobrze.

Mnie końcówka nie przekonuje. Jestem jak Johner, który w Obcym 4 na wspominkę o Ziemi prycha i mówi: „Ziemia? co za bagno”. Nie dałam się złapać na płaczącą Sandrę ale z pewnością dałam złapać się na formę tego filmu. Ten film jest wspaniały. Po seansie nie masz ani grama wątpliwości, że właśnie po to istnieją wciąż kina i że jednak warto było dopłacić za okulary 3D.

[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=G355S4nvRx4[/youtube]

Gra (o) Endera

Kto czytał książkę, ten czytał książkę. Kto oglądał film… Ten już wie, że duch powieści został zachowany. Film jest wypełniony poprawną formą (która obawiam się za 20 lat szybko się zestarzeje, w przeciwieństwie do takiej Grawitacji). Gdyby Gra Endera nie puchła od mocno nakreślonych charakterów i świetnie dopracowanej adaptacji treści – byłby to kolejny średni film S-F, który po cienkim tygodniu w kinach szybko trafiłby zapomniany na płyty DVD sprzedawane w marketach za 20 zł.

Myślę, że nawet tym, którzy książki nie czytali – polecałabym seans. A może szczególnie takim ludziom. Bo my wiemy jak to się skończy. Znamy cały ten motyw, na którym opiera się opowieść – o Enderze, który musi zostać liderem w wielkiej batalii, która ma wygrać wojnę. Jakim kosztem? Tego wszystkiego dowiemy się z filmu. Świetnie zrealizowanego, gdzie młodzi aktorzy bardzo dobrze poradzili sobie z rolami, tuż przy boku takich starych wyjadaczy jak Harrison Ford. To taki film, po którym może zostać masa przemyśleń. Warto to zobaczyć. Choćby po to by zrozumieć dlaczego napisałam Gra (o) Endera 🙂

[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=HHfPujw_8wU[/youtube]

S-F ma się dobrze. Nie trzeba złotego środka

Poza tym złote środki często okazują się koszmarnymi gniotami. Można strzelić raz (2001: Odyseja Kosmiczna), można nawet dwa razy (Matrix). Można trafić i ze sto razy. Ale są filmy, które trafiają w inne rejony. Czy Gwiezdne Wojny byłyby lepsze gdyby wywalić banały, strzelanie w kosmosie i ubrać sagę w filozoficzną wymowę? Nie przekonamy się. Na szczęście. Na tym polega piękno S-F: może się realizować na wielu płaszczyznach. Jeśli tylko będzie realizować się odpowiednio, to i odpowiednio będzie się oglądać.

Dla mnie w zestawieniu Grawitacja/Gra Endera wygrywa ten drugi seans. Nie dlatego, że nie podobała mi się Grawitacja. Podobała mi się bardzo. Takie piękno widziałam wcześniej tylko w jednym filmie, w Sunshine, ale Sunshine nie widziałam w kinie. Natomiast Gra Endera jest przeciętna z wyglądu, ale szybciej pobiegnę za taką historią niż za pięknem Grawitacji.

Z prostej przyczyny, którą może zrozumieć tylko inny fan S-F: w Grawitacji wracamy na Ziemię, w Grze Endera niekoniecznie.

 

Jedna odpowiedź do “Grawitacja i Gra Endera, czyli forma i treść w kinie S-F”

  1. O dziwo zgadzam się z Twoją opinią w 100%. O ile „Grawitacja” to film piękny to mniej więcej po tym gdy Bullock weszła do Sojuza, robi się zwyczajnie nudny. Wolałbym przez 1,5 godziny oglądać ujęcia kosmosu niż te hamerykańskie, niepoprawnie optymistyczne, „nigdy się nie poddawaj”.

    Natomiast „Gra Endera” wyszła całkiem nieźle, ale odniosłem wrażenie, jakby film próbował na siłę streścić całą książkę i ostatecznie dość ważne wątki (zwłaszcza ukazanie strategicznego myślenia Endera) zostały pokazane trochę zbyt ogólnie.

    Jeśli jest się fanem SF to oba filmy wypada wręcz obejrzeć i koniecznie przeczytać książkę O. S. Carda.

Możliwość komentowania została wyłączona.