Spike Lee: Crooklyn

W związku z tym, że z miesiąca na miesiąc pogrążam się coraz gorzej w odmętach złego kina i tak naprawdę odpuścić powinnam je na rzecz seriali. Ale że te praktycznie wszystkie obejrzałam… Jestem w ciemnej dupie filmowej. Oglądałam ostatnio takie chały, że na samo wspomnienie…

Dlatego pewnie mało piszę. Bez dobrego kopa, bez dobrej motywacji… Poza tym co mam pisać? Że „Frozen” to najgłupszy film jaki widziałam ostatnio? Że ostatnie fajne filmy (pisałam ostatnio) jakie widziałam niedawno to filmy sprzed kilku lat?

Dlaczego więc nie napisać o filmach, które lubię najbardziej? Było już o „Milczeniu Owiec„. Teraz czas na „Crooklyn” Spike’a Lee. Dobre, absolutnie genialnie kino z 1994 roku. Bardzo autobiograficzne dla samego Spike’a. Dlatego po brzegi wypełniony jest ten film niezwykłą, cudowną muzyką lat 70-tych, sentymentem, smaczkami nowojorskiego Brooklynu sprzed kilkudziesięciu lat.

Czytaj dalej „Spike Lee: Crooklyn”

HANNA – czy warto zobaczyć ten film?

Czym więc jest film Hanna? Dobrym kinem akcji, przesadzonym kolejnym thrillerem czy filmem, w którym artyzm, technika, realizacja były jedynym atutem?

Ciężko mi powiedzieć, bo choć fabuła rozczarowuje to już sposób realizacji oczarowuje niczym filmy Felliniego i Bergmana gdy ogląda się je w wieku 19 lat – nie wiesz o co chodzi ale widzisz, że to tak pięknie się ogląda. To samo jest z filmem Hanna, tyle że uszczuplony jest motyw treści. Natomiast forma porywa – szczególnie zdjęcia i muzyka. Porywa na tyle, że w pewnym momencie (gdzieś w połowie seansu) złapałam się na tym, że już mam gdzieś fabułę, że ważniejsze jest to co widzę. To właśnie symbolika, potężna dawka artystycznej formy i niezwykła ścieżka dźwiękowa tworzą fenomen Hanny.

Czytaj dalej „HANNA – czy warto zobaczyć ten film?”